Autor: Joanna
2025-09-28
Jesienny przepis na szczęście w codzienności: hygge
W jeden z wrześniowych poranków obudziłam się otulona większą ciszą niż zwykle. Odsłoniłam zasłony i poczułam wewnętrzne ciepło i radość – już jest, pierwszy chłodny i deszczowy dzień. Idzie jesień.
W ułamku sekundy w głowie przewinęły mi się wszystkie małe momenty, które sprawiają, że tak lubię ten czas w roku. Ciepły, puszysty sweter, wełniane skarpety, beżowe płaszcze i sztyblety. Dynie na stole, cynamonowe latte, herbata z imbirem. Lampki o ciepłym świetle, zapach świec i spokojny jazzik w tle.
A potem te jesienne popołudnia spędzane w domu z dziećmi i przyjaciółmi: wspólne pieczenie croissantów, gotowanie rozgrzewających zup, popijanie czerwonego wina (na które mam ochotę wyłącznie o tej porze roku), śmiech, rozmowy, bliskość. Z perspektywy lata, które zwykle spędzamy poza domem, jesień to dla mnie czas, kiedy mogę się nim naprawdę nacieszyć.
Do tego te mgliste, wilgotne poranki i zapach mokrych liści na ulicach. Spacery pod parasolem, dzieciaki skaczące w kałużach – uwielbiam.
Kilka lat temu wpadła mi w ręce książka o tym, co robią Duńczycy, by być jednym z najszczęśliwszych narodów świata. Okazało się, że właśnie to – te drobne przyjemności, przytulność i bliskość – tworzą ich kulturę hygge. A ja… nieświadomie kultywowałam ją każdej jesieni.
Czym właściwie jest hygge?
Słowo hygge pochodzi z Danii i trudno je przetłumaczyć na jeden język. Najczęściej kojarzy się z przytulnością, ciepłem i spokojem, ale to coś więcej niż dekoracje czy świece. To stan ducha – bycie tu i teraz, wdzięczność za drobne, proste momenty, tworzenie atmosfery bezpieczeństwa i bliskości.
Duńczycy mówią, że hygge to „sztuka szczęścia w codzienności”. To picie kawy przy oknie, kiedy za szybą szumi deszcz. To wieczór spędzony z przyjaciółmi przy świecach i prostym jedzeniu. To miękki koc, książka i herbata z imbirem. To także zgoda na to, że nie wszystko musi być idealne – wystarczy, że jest prawdziwe i ciepłe.
Nie bez powodu to właśnie Dania od lat znajduje się w czołówce rankingów najszczęśliwszych krajów świata. A ich tajemnicą nie są egzotyczne wakacje czy luksusy, tylko praktyka hygge – czyli codzienne cieszenie się prostotą i bliskością.
Skąd wzięła się filozofia hygge?
Choć dziś hygge stało się trendem znanym na całym świecie, jego korzenie są bardzo praktyczne. W krajach skandynawskich – szczególnie w Danii – dzień bywa krótki, a pogoda surowa. Zimą słońce potrafi wschodzić dopiero koło dziewiątej rano, a zachodzić już po południu. Do tego wiatr, deszcz, zimno i długie miesiące spędzane w półmroku.
To właśnie w takich warunkach życie toczy się głównie w domach. Dlatego Skandynawowie od wieków dbali o to, by ich wnętrza były miejscem ciepłym, przytulnym i pełnym światła. Wygodne meble, naturalne materiały, koce, świece – wszystko po to, aby stworzyć przestrzeń, w której można poczuć się dobrze, nawet gdy na zewnątrz panuje chłód i ciemność.
Można powiedzieć, że hygge narodziło się z potrzeby – potrzeby oswojenia długiej zimy i pogodzenia się z klimatem, którego nie da się zmienić. Zamiast walczyć z naturą, Duńczycy znaleźli sposób, aby uczynić ją sprzymierzeńcem. Skoro nie można wydłużyć dnia ani rozproszyć deszczu, można stworzyć własne, małe źródła ciepła: kubek gorącej kawy, światło świecy, wspólne posiłki.
To właśnie dlatego hygge tak mocno wiąże się z komfortem, relacjami i wdzięcznością za małe rzeczy. W Danii mówi się, że hygge jest jak koc – otula, daje bezpieczeństwo i przypomina, że szczęście kryje się w prostocie.
Przepis na wieczór hygge
Wieczór hygge nie ma scenariusza, ale można go sobie zaplanować tak, by czuć się naprawdę dobrze. Zamiast checklisty – kilka pytań, które warto sobie zadać:
- Jaka czynność sprawi mi dziś przyjemność?
- Co daje mi poczucie spokoju, bezpieczeństwa i komfortu?
- Z kim czuję się najbardziej sobą?
- Przy kim mogę się śmiać, a przy kim milczeć w pełnym zrozumieniu?
Hygge zaczyna się od odpowiedzi na te pytania.
Ogień ma moc jednoczenia, dlatego warto zaprosić do wieczoru żywioł światła. Wybierz kilka świec – najlepiej z naturalnego wosku pszczelego, bez sztucznych zapachów – i zapal je. Przygaś sztuczne światło lub wyłącz je całkowicie. Przygotuj miękkie koce, poduszki i przytulne miejsce do siedzenia. Ubierzcie się w ulubione wygodne stroje – dresy, swetry, ciepłe piżamy.
Wyjaśnij bliskim, czym jest hygge. To nie czas na rozmowy, które wniosą napięcie czy rywalizację. Najważniejsze jest poczucie relaksu, przyjemności i bliskości.
Efekt odprężenia przychodzi najłatwiej wtedy, gdy wszyscy skupiają się na wspólnym zadaniu. Możecie przygotować razem kolację – rozgrzewającą zupę, świeży chleb czy croissanty. Możecie ugotować grzane wino albo zrobić herbatę z imbirem. Najważniejsze, by dzielić się smakiem, śmiechem i spokojnymi rozmowami o tym, co dobre: o marzeniach, o wdzięczności, o tym, co daje wam siłę.
To właśnie jest hygge – bycie razem w prostocie, która daje ciepło i radość.
Radość z deszczowych dni
Jesień w Polsce też bywa długa, deszczowa i szara. Można na nią narzekać, odliczać dni do wiosny i chować się pod parasolem z westchnieniem. Ale można też spojrzeć na nią inaczej – jak Duńczycy. Zamiast walczyć z pogodą, uczynić ją pretekstem do stworzenia własnego hygge.
Bo może właśnie wtedy, gdy za oknem pada, kiedy na ulicach pachnie mokrymi liśćmi, a poranki są wilgotne i zamglone – rodzi się największa szansa na bliskość i spokój. Na kubek herbaty wypity bez pośpiechu, na rozmowę przy świecach, na wspólną zupę gotowaną w dużym garnku i śmiech dzieci skaczących w kałużach.
Deszczowe dni mogą być piękne. Mogą nas zatrzymać, otulić, nauczyć wdzięczności za to, co proste. To właśnie wtedy, gdy świat spowalnia, łatwiej zauważyć, że szczęście nie kryje się w wielkich wydarzeniach, ale w zwyczajnych chwilach, które ogrzewają serce.
I w tym tkwi cała magia hygge.
Z ciepłem,
Joanna Chróściel